-Nie rób tylko nic głupiego. - Szepnęła zatrzaskując drzwi. Zacisnąłem szczęki. Co według niej było głupie? Wzruszyłem ramionami obojętnie i odpaliłem pickupa. Nie miałem obranego celu. Jechałem przed siebie. Ten wieczór miał być idealny, a okazał się tragiczny. Najwidoczniej nie nadawałem się do roli przyzwoitego chłopaka. Ten związek wymaga dużo poświęcenia, ale czy jest tego wart?
Weszłam do domu i podążyłam za głosem taty i Elizy. Byli w kuchni, gdy zobaczyłam ich gotujących zatkało mnie. Nigdy nie zbliżali się do garnków. Zawsze coś zamawialiśmy, jedliśmy na mieście, albo ja czasem coś upichciłam na obiad, ale nigdy tata czy Eliza.
-Cześć – Wydukałam.
-Ooo, hej maleńka. - Przywitał się tata radosnym głosem. - Gdzie byłaś? Zjesz z nami? - Samo myślenie o jedzeniu czegoś ugotowanego przez ojca mnie przerażało.
-Nie, dziękuję już jadłam.
-Tak? Z kim i gdzie? - Uśmiechnęła się Eliza.
-Hmm.. Z chłopakiem, a gdzie to tajemnica. - Staruszek ze zdziwienia uniósł brwi do góry.
-Masz chłopaka i się nie chwalisz? - Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Myślałam, że powie, że jestem za młoda na chłopaka.
-Na razie to nic poważnego, nie ma się czym chwalić. - Nalałam sobie soku i ruszyłam do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku i napisałam do Damiena. ''Mocno się gniewasz?'' Nie doczekałam się odpowiedzi, więc uznałam, że mocno. Westchnęłam i upiłam łyk ze szklanki. Włączyłam komputer i przejrzałam Facebooka. Korciło mnie by sprawdzić czy Kasiel ma konto, ale w głębi duszy wiedziałam, że on nie zawracałby sobie głowy takimi rzeczami. Postanowiłam i tu wysłać wiadomość Damienowi o takiej samej treści. Zdawała sobie sprawę, że naprawdę go zraniłam i raczej szybko mi nie wybaczy. Pomyślałam z kim mogłabym wyjść. Jeżeli teraz będę siedziała w domu zwariuje. Dam i Kas odpadali, wzięłam telefon i wybrałam numer do Sama. Ty razem także zabrał mnie do klubu. Ucieszyło mnie to, w ten sposób mogłam zapomnieć choć na chwile o dzisiejszym dniu. Zrelaksować się na chwile. Przy Samie nie było to trudne. Z początku miałam go za sztywniaka, ale on okazał się być zupełnie inny. Nie czułam przy nim skrępowania, wręcz przeciwnie czuła się swobodnie. Przez chwilę pożerało mnie poczucie winy, ale zaraz odeszło. Przecież ni zdradzałam Kasiela. Mógł mi mieć to za złe, jednak nie może mi zabronić spotykania się z innymi chłopakami w roli kumplów. Tak jak zwykle Sam o północy grzecznie odprowadził mnie pod dom, gdzie zastaliśmy Kasiela. Był ubrany cały na czarna, a w ręku trzymał bukiet namiętnie czerwonych róż. Na nasz widok wyprostował się i wolną dłoń zacisnął w pięść. W jego oczach zobaczyłam czysty gniew.
-Kas...
-Bierz te łapy od niej. - Powiedział cicho, ale z mocą.
-Stary spokojnie, przecież tylko ją obejmuje.
-Bierz te łapy!- Nie zdołał powstrzymać złości i nim zdążyłam zareagować upuścił kwiaty i rzucił się na Sama. Bez litości zaczął okładać go pięściami.
-Idioto! Uspokój się! - Próbowała odciągną go od blondyna, ale on nie reagował. - Kasiel! -------Puść go! To tylko mój przyjaciel! - Zatrzymał rękę tuż nad twarzą Sama. Odczekał chwilę i wstał na równe nogi. Z jego wargi spływała stróżka krwi, jednak Sam wyglądał znacznie gorzej. Odepchnęłam Kasiela z całej siły i pomogłam wstać poszkodowanemu.
-Wszystko w porządku? Co za głupie pytanie nic, nie jest w porządku.
-Spokojnie, nic mi nie jest. - Otarł twarz dłonią, na której został czerwony ślad.
-Jesteś skończonym palantem. - Warknęłam do Kasiela. Stał do mnie plecami, zobaczyłam jak jego mięśnie spinają się. - Co ty sobie myślałeś? - Odwrócił się i spojrzał mi w oczy. Twarz miał bez wyrazu. - Czy ty rozumiesz, że nie możesz się tak zachowywać? - Nie odpowiedział. Wsunął rękę do kieszeni i wyciągnął z niej niewielkie granatowe pudełeczko. Położył je na mojej dłoni i zacisnął na nim moje palce. Posyłając mi ostatnie spojrzenie, odszedł w milczeniu. Wpatrywałam się w jego oddalającą się sylwetkę, a po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Poczułam rękę Sama na ramieniu.
-Powinnaś wejść do środka. - Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę domu. - Spij dobrze. - Pożegnał się i poszedł w przeciwną stronę niż Kasiel. Poczekałam aż zniknie za rogiem i wybuchnęłam płaczem. Usiadłam na schodkach ganku i uchyliłam wieczko pudełeczka. Zamrugałam parę razy pozbywając się łez z oczu. W środku znajdował się delikatny srebrny łańcuszek, na którym zawieszone było małe niebieskofioletowe, szklane serduszko. Wisiorek był prześliczny. W pudełeczku znajdowała się także karteczka.
Ufam ci. Wiem, że dobrze zaopiekujesz się moim sercem. Dzięki tobie będę lepszym człowiekiem.
Czytałam te słowa raz po raz, przyswajając je sobie. Miałam ochotę pobiec za Kasielem, choć nie wiedziałam gdzie miałabym go szukać. Mimo tego co się dzisiaj wydarzyło, dał mi to, czyli nie zmienił zdania. Ciągle myślał tak jak napisał. Mam taką nadzieje.
Kolejny raz zrobiłem to czego nie powinienem. Chyba mam to we krwi. Wierzyłem jej, że to tylko przyjaciel, jednak bezmyślność i gniew pokonały tą wiarę. Gdybym zobaczył ją z Damienem czuł bym się zupełnie inaczej. Damien był ciotą, a ten koleś...Ach ta zazdrość doprowadzi mnie do zguby. Mam nadzieję, że jak przeczyta liścik to mi wybaczy, że zapomni. Kogo ja oszukuję? Dziewczyny są pamiętliwe, niczym ich nie przekupisz. Nawet własnym sercem. Zaśmiałem się, przyglądając się jej zdjęciu profilowemu. Wyglądała tak beztrosko. Nie powinienem zakłócać spokoju jej życia, ale co poradzić. Faceci to dranie, a ja nie jestem wyjątkiem. Gdybym nie był taki samolubny pewnie zostawiłbym ją, dla jej dobra, ale nie ma takiej opcji. Kliknąłem pozycje 'Zaproś do znajomych'. Głupio było nie mieć własnej dziewczyny w znajomych na Facebooku.. Zadzwonił mój telefon. SMS od Maxa '' Jakaś lalunia cię szuka. Radzę ci się pospieszyć, bo już ma kłopoty.'' Niemożliwe, co jej odbiło. Ubrałem się szybko i ruszyłem pickupem do magazynu.
-Hej, hej. Dziewczynki tu się nie bijemy – Usłyszałem głos Maxa.
-Zaraz wyrwę ci te twoje rude włoski! - Wszedłem do pomieszczenia, w którym Max próbował rozdzielić Olivie i Lexi. Co ta blondynka tu robiła? Zamachnęła się i z otwartej dłoni uderzyła Olivie w twarz, a ta za nadobnym kopnęła ją kolanem w brzuch. Doskoczyłem do nich i chwyciłem Oli za ręce odciągając ją na bok. Próbowała się wyrwać, ale trzymałem je w mocnym uścisku za plecami.
-Zostawiłeś mnie dla tej wywłoki?!- Krzyknęła Lexi unieruchomiona przez Maxa.
-Milcz lachociągu! - Odparowała Olivia.
-Zaraz połamie ci ten piegowaty nos! - Rudowłosa szarpnęła się w stronę blondynki.
-Zamknijcie się! - Krzyknął Max. - Facet następnym razem weź te panienki do siebie, albo do klatki. - Posłałem mu wredny uśmieszek i wyprowadziłem Olivię na zewnątrz.
-Zabije tę blond dziwkę.
-Za dużo czasu spędzasz ze mną. - kciukiem otarłem krew z jej policzka.
-Nazwała mnie suką i powiedziała, że nadal się z nią spotykasz. - Ostatnie słowa wyszeptała szeptem.
-To nie prawda, wiesz o ty. - Na jej szyi dostrzegłem serduszko i odetchnąłem z ulgą. - Czego tu -szukałaś.
Ciebie. Chciałam porozmawiać – Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją powoli i namiętnie.
-Czy to wystarczy jako odpowiedzi na twoje pytania? - Zaśmiała się i kiwnęła głową.
-Myślę, że tak.
Jego mieszkanie było niewielkie, jednak urządzone z gustem i smakiem. Emanowała tu czerń i granat. Mimo tych chłodnych kolorów było przytulnie. Oboje leżeliśmy na pojedynczym, wygodnym łóżku. Nie czułam się niekomfortowo. Było mi przyjemnie.
-Jak to jest mieszkać w domu dziecka? - Spojrzałam mu w oczy wyczekując odpowiedzi.
-To istny koszmar. Niektóre dzieciaki nie mają w ogóle sumienia, a ich hobby to dręczenie słabszych i młodszych.
-A ciebie... Dręczyli?
-Ciągle obrywałem od starszych chłopaków. - Trudno było mi wyobrazić sobie małego słabego Kasiela.- Wyzywali mnie do walki, a ja zawsze przegrywałem. Raz chłopak dwa razy większy ode mnie pobił mnie do nieprzytomności. Miałem wtedy dwanaście lat i obiecałem sobie wtedy, że nigdy więcej nie przegram. - To wyjaśniało jego zachowanie na ringu, za wszelką cenę musiał wygrać. - Wtedy zacząłem ćwiczyć i więcej nie pozwoliłem sobie na porażkę.
-To jest imponujące.
-Ta.
-A twoja rodzina? Wiesz cokolwiek o niej? - Smutek zalał jego twarz, od razu pożałowała, że zadałam to pytanie.
-Do domu dziecka trafiłem jak miałem dwa lata wraz z moim miesięcznym bratem. Mama umarła przy jego porodzie, a ojciec, z tego co mi powiedzieli nie pogodził się ze śmiercią żony i kiedy Liam miał miesiąc popełnił samobójstwo. Przy jego ciele znalazła nas sąsiadka. - Na chwilkę zamilkł i przymknął oczy, a gdy otworzył je z powrotem było w nich widać takie cierpienie, że aż zabolało. - A, gdy miałem cztery lata adoptowali Liama i od tamtej pory już go nie widziałem. Nikt nie chciał mi powiedzieć gdzie mieszka.
-Ciebie nikt nie chciał?
-Było paru chętnych, ale zawsze starałem się o to by zmienili zdanie. Pierwszym podpaliłem dom i powiedziałem, że zrobiłem to celowo. Od razu oddali mnie z powrotem. - Zaśmiał się.
-Ale czemu?
-Nie chciałem nowej rodziny, chciałem starą, mimo że jej prawie nie znałem.
-Tak się ciesze, że nigdy, mnie nic takiego nie spotkało. Na pewno nie dałabym sobie rady i przy najbliższej okazji podcięłabym sobie żyły. Ledwo zniosłam rozwód rodziców. Byłam tak załamana, że wysłali mnie do terapeuty, a gdy tata poznał Elizę było jeszcze gorzej. Nie wiedziała jak mam zachowywać się przy rodzicach, gdy byli w jednym pomieszczeniu. Nie wiedziałam po czyjej stronie stanąć, ale to oni zdecydowali z kim będę mieszkać. Mama postanowiła realizować marzenia. Nie mam jej tego za złe, ale czasem jest mi przykro, że wybrała prace a nie mnie. No cóż, ale nie ma wcale źle. Zawsze dostaje to czego chce, a ty przetrwałeś prawdziwą sztukę dorastania.
-A to jeszcze nie koniec, jeszcze wiele problemów przede mną. - Powiedział głaszcząc mnie po głowie. - Ale może dzięki tobie, nie będzie tak źle. Jesteś moim aniołem stróżem. - Uśmiechnęłam się. Leżeliśmy w milczeniu. Wtulona w jego ciepłe ciało usnęłam pogłębiona w myślach.
Otworzyłem oczy wyrywając się z koszmaru. Olivii nie było przy mnie.
-Olivia?!. - Odpowiedziała mi tylko cisza. Zerknąłem na telefon. Była dwunasta po południu i miałem jedną nieodebraną wiadomość. '' Musiałam wracać do domu, bo gdyby tata się zorientował, że mnie nie ma byłoby ze mną krucho. Miło było obudzić się koło ciebie, a i nie gniewaj się, że wzięłam sobie twój numer. Twoja Oli.
SMS był zakończony uśmiechniętą buźką, ja też się uśmiechnąłem i odpowiedziałem na wiadomość. '' I co? Tata się zdenerwował, że cie nie było? Mi było miło kiedy koło ciebie zasypiałem, smutno kiedy się obudziłem, a ciebie nie było. Nie gniewam się.'' Nie czekając na odpowiedź wstałem z łóżka i wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie i wyszedłem z domu. W dobrym nastroju poszedłem na siłownie i odcinając się od świata zacząłem ćwiczyć.
O piątej rano zakradłam się do łóżka. Nigdzie nie czekał na mnie tata. Westchnęłam z ulgą, że nie zostałam przyłapana. Zamknęłam oczy i otworzyłam je z powrotem o dziesiątej budzona telefonem.
-Halo?
-Hej.
-Dam? Nie gniewasz się już?
-Nie. Przepraszam, nie powinienem się tak denerwować.
-To ja przepraszam, że ci ni nie powiedziałam.
-Nie przejmuj się. Mam nadzieje, że jesteś szczęśliwa.
-On nie jest takim dupkiem, jak ci się wydaje. Miał ciężkie dzieciństwo, dlatego tak się zachowuję.
-Jeżeli tak uważasz.
-Dam, tak jest. To dobry chłopak.
-Oby. Jeżeli cię skrzywdzi, zabije go. - Zaśmiałam się.
-Przekaże mu.
-Spotkamy się dziś?
-Chętnie.
-Przyjdę po ciebie o trzynastej.
-Będę czekać. Buziaki.
-Pa. - Przycisnęłam czerwoną słuchawkę i wyskoczyłam z łóżka.
-Moglibyście przystopować z tym obściskiwaniem. - Powiedziałam ze śmiechem wchodząc do kuchni. Tata odskoczył od Elizy karcąc mnie wzrokiem
-Nie słyszałem kiedy wróciłaś.
-Bo wróciłam późno. Przepraszam.
-Dobrze, ale postaraj się wracać trochę wcześniej. Masz tylko piętnaście lat, może ci się coś stać.
--Dobrze tatusiu. - Pocałowałam go w policzek i z lodówki wyjęłam jogurt. Usiadłam naprzeciw Elizy, która dziwnie mi się przyglądała. Podjęła rozmowę, gdy wyszedł tata.
-Wiem, że nie było cie w nocy w domu. - Zesztywniałam. - Gdzie byłaś?
-U chłopaka. Nic nie robiliśmy tylko u niego usnęłam. - Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Na pewno?
-Tak, a poza tym nie zgrywaj mojej matki.
-Olivia, wcale tego nie robię. Martwiłam się o ciebie.
-Nie musisz, umiem o siebie zadbać. - Zacisnęłam usta w cienką kreskę. Wstałam i wyszłam szybki krokiem. Kilka minut po pierwszej razem z Damianem wyszliśmy na miasto. Opowiedziałam mu jak to zaczęło się z Kasielem. Widziałam, że nie był zbyt zadowolony, jednak starał się podzielać moje szczęście
Kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńJutro albo w niedziele.
UsuńNadal nie ma żadnego :(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale 3 gimnazjum daje w kość dzisiaj już dodaje :)
Usuń