Rozdział 8 : Gdzie jesteś?
Łzy przesłaniały mi oczy. Za każdym razem, gdy próbowałam się ich pozbyć przybywało więcej. Przystanęłam by złapać oddech. Plecami oprałam się o ścianę jakiejś starej opuszczonej fabryki z powybijanymi oknami. Nie miałam pojęcia gdzie się znajduje, nie znałam tej części miasta. W prawdzie mało mnie to obchodziło, chciałam od tego wszystkiego uciec, jak najdalej. Co jakiś czas słyszałam przejeżdżający samochód i nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś koło mnie zaparkował.
-Hej, wszystko okey? Mogę ci jakoś pomóc? - Podniosłam głowę do góry. Przede mną na czarno-zielonym motorze siedział chłopak, który właśnie zdejmował kask odsłaniając po kolei seksownie zarysowaną szczękę, wystające kości policzkowe, brązowe oczy i na sam koniec ciemne wpadające w czerń włosy. Wyglądał na miłego chłopaka, ale motor dodawała mu czegoś ostrego.
-Nie, wszystko dobrze. - szepnęłam.
-Na pewno? Bo nie wygląda jakby było dobrze. - Osunęłam się na ziemie i podciągnęłam kolana pod brodę.
-Zimno ci. - To nie było pytanie, tylko stwierdzenie, które uświadomiło mi, że cała się trzęsę. Chłopak ubrany był w ciemne jeans, levisy za kostkę i skórzana kurtkę, którą zdjął i nałożył na moje ramiona, zostając w szarym cienkim podkoszulku.
-Dziękuje.- Uśmiechając się usiadł koło mnie.
-Więc powiesz mi co się stało? - spojrzał na mnie wyciągając przed siebie długie nogi. Jego oczy okalały długie czarne rzęsy, za które nie jedna dziewczyna dałaby się zabić.
-Zerwałam z chłopakiem. - Głos mi się załamał i znów do oczu napłyneły słone krople. Brązowooki przyciągnął mnie do siebie otulając silnym ramieniem.
-Przykro mi.
-Mi też.
-Co zrobił?
-Coś okropnego, ale nie chce o tym mówić.
-Rozumiem. Odwieźć cię do domu? - Spojrzałam na jego motor ze strachem. Zauważył to i uśmiechnął się szeroko. - Nie bój się, nie miałem jeszcze żadnego wypadku.
-No nie wiem.
-Obiecuje, że nic ci nie będzie. - Zawahałam się przez chwilę ciągle spoglądając na maszynę z niepokojem.
-No dobrze. - Wstałam i chciałam oddać mu kurtkę, ale mnie powstrzymał i zapiął suwak pod samą szyje.
-Ale ty zmarzniesz.
-Mną się nie martw. - Usiadł na jedno śladowa, a ja za nim.- Złap się mocno.- Będę jechał wolno - Objęłam go w pasie i zacisnęłam powieki starając się nie krzyczeć.
Gdy zsiadłam z motoru kręciło mi się w głowie. Jeżeli jego zdaniem to było wolno, to nie chce wiedzieć jaką prędkość osiąga by było szybko.
-Jeszcze raz dzięki. - Uśmiechnął się i mrugnął do mnie.
-Nie ma za co. Przyjemność po mojej stronie. - Zaśmiałam się.
-Jestem Olivia.
-Na mnie wołają Stark.
-Fajna ksywka.
-Wiem. Dasz mi swój numer bym w razie czego mógł ci jeszcze raz pomóc?
-Daj telefon. - Powiedziałam zagryzając wargę. Podał mi swojego iPhona, a ja wpisałam mu swój numer.
-Proszę.
-Za tydzień w sobotę wyprawiam swoje siedemnaste urodziny. Fajnie by było jakbyś wpadła. Na chwilę zapomnisz o tym łajdaku.- Zastanowiłam się chwile nad propozycją. To był dobry pomysł by zapomnieć o Kasielu..
-Okey. Przyjdę. - W uśmiechu pokazał białe równe żeby.
-SMS-em wyślę ci adres.
-Dobrze.
-Do zobaczenia. - Bez wahania pocałował mnie tuż przy kąciku moich ust.
-Do zobaczenia. - Założył kask i odjechał. Wydawało się to nie możliwe i może nie rozsądne z mojej strony. Przecież go nie znam, ale czy może stać się coś złego?
Klub był wypełniony po brzegi tańczącymi nastolatkami. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i potu. Nigdzie nie mogłam znaleźć Starka. Pewnie był rozchwytywany przez gości. Ubrałam się skromnie, w srebrną sukienkę do pół uda z wycięciem do pępka i czarne szpilki. Całości dopełniała kurtka Starka.
-Do twarzy ci w niej. - Ktoś wymruczał mi do ucha. Odwróciłam się by zobaczyć kto to.
-Szukałam cie. - Brązowooki uśmiechnął się lustrując mnie od dołu do góry.
-I znalazłem się. Zatańczysz?
-Chętnie. - Dłonie oparłam na jego ramionach i zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Było czuć od niego tytoń i coś czego nie byłam w stanie określić, tworząc niesamowitą mieszankę.
-Zapomniałam. Wszystkiego najlepszego Stark.
-Dziękuje piękna. - Oparłam głowę na jego torsie. Nie chciałam porównywać go do Kasiela, ale było to chyba nieuniknione. Fizycznie byli do siebie bardzo podobni, lecz z charakteru zupełnie inni. Za każdym razem jak myślałam o Kasielu, moje serce na nowo łamało się w pół, a w oczy piekły łzy. Od tamtego dnia nie odezwał się ani razu.. Zastanawiałam się czy to dlatego, że tak naprawdę nic do mnie nie czuł i kłamał mówiąc, że mnie kocha, czy może, jednak moje słowa wziął sobie do serca i nie miał zamiaru ingerować więcej w moje życie. Miałam nadzieje, że ta druga opcja jest prawdziwa. Nie zniosłabym tej pierwszej, nie zniosłabym tego, że kłamał. To by było zbyt wiele. Zadzwoniła moja komórka, wyjęłam ją z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz,
-Przepraszam muszę odebrać.
-Jasne. - Wypuścił mnie z ramion, a ja poszłam do łazienki gdzie było ciszej.
-Damien, co się stało?
-Przed chwila była u mnie Kasiel i dał mi coś dla ciebie. Olivia o co chodzi? Pokłóciliście się? - Przez chwile milczałam próbując się nie rozpłakać.
-Już nie jesteśmy razem.
-Co? Dlaczego? Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
-Dam nie chce o tym rozmawiać. Co ci dał ?
-Nie wiem to jest w kopercie.
-Dobra. Niedługo po to wpadnę.
-Wiesz co Oli, przykro mi, ze już nie jesteśmy sobie tak bliscy jak kiedyś.
-Damien...
-Do zobaczenia. - Nie zdążyłam powiedzieć tego co chciałam, bo się rozłączył. Cisnęłam telefonem o podłogę i podtrzymałam się umywalki. Damien miał racje. Nie byliśmy już takimi przyjaciółmi i to z mojej winy. Łzy, które zebrały się w moich oczach spłynęły po policzkach, ale szybko otarłam je wierzchem dłonie.
-Nie będziesz przez niego płakać. - szepnęłam do siebie i wyszłam z łazienki wpadając na Starka.
-Wszystko w porządku?
-Tak, ale niestety muszę już iść.
-Tak szybko.
-Przepraszam. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Mam nadzieje, że prezent ci się spodoba. - Uśmiechnął się smutno.
A może cię podwieźć?
-Nie, nie możesz zostawić gości. Do zobaczenia następnym razem – Pocałowałam go w policzek i ruszyłam do wyjścia czując na plecach jego wzrok.
Wzięłam kopertę z ręki Damiena nie patrząc mu w oczu.
-Dziękuję.
-Olivia, jeżeli będziesz chciała porozmawiać...
-Wiem, mogę na ciebie liczyć.
-Dokładnie.
-Kocham cię Dam, spij dobrze. - Odwróciłam się na obcasie i zbiegłam po schodkach, zerknęłam przez ramie, ale Damien już zamknął drzwi, Wsiadłam do taksówki, którą tu przyjechałam. Nie chciałam otwierać koperty przy kimś dlatego zrobiłam to dopiero w swoim pokoju. Znajdowało się w nim serduszko, które mi podarował i kartka zapisana starannym pismem.
Wiem, że wszystko zawaliłem, i nie proszę już o druga szansę. Chcę tylko byś mi wybaczyła. Nie chciałem cie skrzywdzić, ale widocznie nie potrafię zapewnić ci bezpieczeństwa. Przepraszam. Kocham. Twój Kasiel.
Nogi się pode mną ugięły. Nie prosił o drugą szansę, ale ja chciałam mu ją dać. Mimo tego wszystkiego kochał mnie, a ja nie potrafiłam o nim zapomnieć. Prawdopodobnie będę tego żałować, jednak chcę spróbować, znów chcę poczuć się szczęśliwa.
Nikt mi nie otwierał, byłam tym zirytowana. Czyżby nie było go w środku? Chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte. Weszłam do środka, nikogo tam nie było. W przeciwieństwie do ostatniego razu, teraz panował tu idealny porządek, łóżko było zaścielone, w zlewie nie było naczyń. Kierowana złym przeczuciem otworzyłam szafę. Była kompletnie pusta, ani jednego ciuchu. Moje serce galopowało oszalałe. Nie mogłam do niego zadzwonić bo mój telefon wciąż leżał rozwalony w łazience w klubie. Gdzie on mógł być?
Max powiedział, że nie widział Kasiela już od kilku dni i nie mógł się z nim skontaktować. Nie wiem czemu, ale zdawało mi się, że kłamie, że wie coś czego nie chce mi powiedzieć. Musiałam radzić sobie sama.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
dodawaj więcej
OdpowiedzUsuń