Rozdział 9 : Żegnaj



Miesiąc. Przez miesiąc go szukałam bez żadnego skutku. Ani w szpitalu, ani na policji go nie było. Zapadł się pod ziemię. Żaden z jego znajomych nie chciał mi pomóc, Max też nie był przydatny, mimo że wciąż byłam pewna, że wie coś o Kasielu. Jego wrogowie nie byli miło do mnie nastawieni, kazali mi spieprzać bo jak nie to pożałuje. Ich zdaniem było lepiej, gdy Kasiela nie było w pobliżu. Po całym tym okropnym miesiącu nic się nie zmieniło. Nic prócz nowych nieprzyjemności nie zyskałam, żadnej cennej informacji. Byłam załamana. Na duchu podtrzymywał mnie Stark i Damien, którzy się zaprzyjaźnili. Mój przyjaciel odkrył w sobie pasje do wyścigów. Jednośladowce tak go zachwyciły, że namówił rodziców by mu taki kupili i o dziwo zrobili to. Czarno-czerwone szybkie cudeńko było jego. Chciał nauczyć mnie prowadzić, ale się nie dałam. Zabiłabym nie tylko siebie, ale jeszcze innych przechodniów. Razem ze Starkiem mogli mnie wozić, nic więcej. Ja i Stark się do siebie zbliżyliśmy, mimo że zapierałam się przed tym nagami i rękami, nie mogłam tego powstrzymać. Czułam się przy nim bezpiecznie i dobrze, nic nie mogłam na to poradzić. Kilka razy spotkałam się z Samem, jednak nie widzę przyszłości dla tej przyjaźni. Chłopak wciąż oczekuje ode mnie czegoś więcej, ale dla mnie liczył się tylko Kas. Stark miał dobry wpływ na Dama, który zmienił się na lepsze. Zaczął o siebie dbać i lepiej się ubierać. W końcu miał swój styl, no dobra nie do końca swój, był trochę zapożyczony od Starka. Lubili się ścigać i ten, który wygrał wiózł mnie, a przegrany stawiał obiad. Podobała mi się ich rywalizacja i pasja do motorów, dopóty, dopóki nie wpadli na pomysł by wziąć udział w wyścigach ulicznych. Wtedy przestało mnie to bawić. Próbowałam ich od tego odwieść, ale na marne. Ich zdaniem będzie to świetna zabawa, moim zdaniem była to głupota i niepotrzebne narażenie się na niebezpieczeństwo.

Zsiadałam ze ścigacza Starka, ze skwaszoną mina.
-Nie możecie sobie tego odpuścić? Proooszę. - Oboje uśmiechnęli się łobuzersko.
-Nie. - Powiedział Damien.
-A jeżeli coś się wam stanie?
-Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Pokażemy tym ciotą jak się ścigają profesjonaliści.
-Pff. Nie podoba mi się to .
-Przestań martwic się na zapas. - Stark objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Macie być ostrożni.
-Będziemy. - Szepnął mi do ucha i wsiadł na swoje maleństwo. - Trzymaj kciuki.
-Jasne. - Zagryzłam wargę i spojrzałam na nich niepewnie. - Będę tu czekać. - W wyścigach oprócz nich brało udział jeszcze sześciu zawodników. Gdy otoczył ich tłum roześmianych widzów poczułam się tak jak wtedy, gdy Damien postanowił walczyć w klatce. Czułam wtedy ten sam strach i niepokój co teraz. Wyścig rozpoczął się emocjonalnie, Wszyscy krzyczeli i pogwizdywali , wpatrzeni w piękne bestie. Moje serce zabiło mocniej, gdy silniki zawyły.


To wszystko nie tak miało się skończyć. Nie tak. On miał wygrać. To nie fair! Wszystko stało się tak szybko. Może dwadzieścia metrów od mety żółty dwukołowiec trącił czarno-zielonego, który stracił równowagę i wpadł w poślizg. Z moich ust wyrwał się przeraźliwy krzyk. Damien wraz z motorem ślizgał się po ziemi, uderzył w granatowy samochód i tam się zatrzymał. Z maszyny unosił się złowrogi dym. Biegiem przepychając się przez oniemiały tłum ruszyłam w stronę przyjaciela. Zerknęłam na Starka, dotarł na metę jako pierwszy. Zdjął kask i rzucił się na chłopaka, który spowodował wypadek. Uklęknęłam koło Damiena. Nie ruszał się. Łzy strumieniem spływały mi po licach.
-Nie, nie. - Powtarzałam. - Damien wstań! Otwórz oczy! - Trzęsłam się z rozpaczy. - Idioci dzwońcie po karetkę! Stark pomóż mi! - Poczułam jego rękę na ramieniu.
-Odsuń się od niego.
-Nie! Nie zostawię go! Damien proszę... - Stark sprawdził jego puls, ale nie umiałam wyczytać nic z jego twarzy. - On żyje, prawda? Żyje?
-Olivia chodź.
-Nie, Boże powiedz mi, że żyje ! - Zobaczyłam rozpacz w jego oczach. Pokręcił głową i mnie przytulił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu